Wakacyjne wędkarstwo, za granicą, na urlopie z rodziną? Czemu nie. Można to wszystko połączyć i nawet w pobliżu popularnych kurortów wypoczynkowych znaleźć miejsce na małą odskocznię od plażowania. Tak właśnie pomyślałem i zabrałem ultralekki sprzęt spinningowy na wczasy na Cypr.

Przygotowania

Po wstępnym rozeznaniu wiedziałem, że wędkując z brzegu, muszę nastawić się, raczej, na ryby małe, lub co najwyżej średnie. Zależało mi najbardziej na nowych gatunkach, których nie mam szans złowić w Polsce. Nabyłem budżetowy kijek w wersji podróżnej, na kołowrotek nawinąłem linkę Asso super Ajing 0.3PE, spakowałem sporo mikro gumek, główki jigowe i wolframowe czeburaszki, które sparowałem z najmniejszymi haczykami jakie udało mi się zdobyć.Ponieważ wędkując na Cyprze, można natknąć się na ryby trujące, o jadowitych kolcach, zakupiłem również nieduży chwytak, który w przypadku złowienia skorpeny, fugu lub ostrosza, może być konieczny do odhaczenia zdobyczy.Pierwsze ryby

Pierwszy dzień, poświęciliśmy na długi rodzinny spacer nadbrzeżem, w stronę portu. Wędki były w plecaku, więc kiedy już dotarliśmy na miejsce, razem z synem, odpoczęliśmy przy skałkach łowiąc przemiennie, larwami widelnicy na mini główkach wolframowych oraz mikromasterami na niewielkich czeburaszkach. Tak złowiliśmy pierwsze ryby. Była to malutka babka (Goby) oraz scorpeny (Madeira Rock Fish). Odhaczając je trzeba uważać na ich najeżone kolcami płetwy, którymi potrafią boleśnie ukłuć.Sporo czasu poświęciłem na obserwację. Widziałem stadka niedużych cefali w portowym basenie oraz ławice fistularii (cornet fish), które miejscowi starali się “podciąć” za brzuch zestawami zbrojonymi w wiele haczyków. Poza niedużymi rybkami skalnymi nic nie brało i żaden z napotkanych wędkarzy nie miał zbyt wesołej miny. Wypatrywałem ataków drapieżników, ale na próżno. Nic szczególnego nie zwróciło mojej uwagi.Poranek z LRF

Następnego dnia “zaatakowałem” rano, przed śniadaniem. Wypatrzyłem w pobliżu hotelu obiecujący nasyp głazów i tam udałem się z różowym mikromasterem na 1,5g złotej czeburaszce. Brania pojawiły się dość szybko, ale z początku ryby jedynie podgryzały gumki i nie mogłem niczego zaciąć. W końcu doczekałem się fajnego “puknięcia” i na brzegu lądowałem urokliwą barwenę (goat fish). Te ryby bardzo mi się spodobały.Nawet w niewielkim rozmiarze zaskakują walecznością, a ich brania są wyraźnie wyczuwalne na wędce. W następnych kilku rzutach udało się złowić jedną z bardziej kolorowych ryb – wargacza, talasomię pawią (ornate wrasse).Po zmianie miejscówki na bardziej naturalną, skalistą, z licznymi zagłębieniami, w bardzo krótkim czasie złowiłem kolejne talasomie i kilka niedużych barwenek w wyraźnie jaśniejszych, żółto-złotawych, kolorach. Brały na niewielkiej przestrzeni między skałami. Ryby zasysały dynamicznie drago worma w rozmiarze 2,7cm, w kolorze bubble gum.Kolejne nowe gatunki

Na koniec postanowiłem oddać jeszcze kilka rzutów tuż przy hotelu, na wyżłobionej skalnej rafce i nawet tam były dobre brania. Drago worm tym razem skusił małego morlesza pręgowanego (striped sea bream) i kolejnego wargacza, tym razem z gatunku korys doncela (rainbow wrasse). Zadowolony z przetarcia nowych szlaków w moim ultralekkim łowieniu pobiegłem na śniadanie z rodziną.W następnych dniach pogoda się pogorszyła i mocny wiatr utrudniał lub nawet uniemożliwiał łowienie, ale na brzeg morza jeszcze wróciłem, o czym będzie w kolejnym wpisie.