No i jaka ta wiosna? Jak dla mnie ma na razie dwa oblicza.
Pstrągi, tu sytuacja wygląda raczej słabo. Zaliczyłem tylko jeden wypad na przysłowiowe „zero”, ale naprawdę nie mam się, czym chwalić.

Pstrągi złowione przeze mnie były raczej niewielkie. Łowiłem je głównie na jigi i woblery. Moja ulubiona rzeczka to, co prawda żadne eldorado, ale w zeszłym roku „rozmiarówka” była tu znacznie lepsza. Zwiedziłem kolejny ciekawy odcinek. Na każdej miejscówce miewałem kontakty z rybami.

Wiosna, wiosna, wiosna-01

Ta woda jest specyficzna, czasem trzeba pokombinować, bo nawet maluchy potrafią marudzić. Dużym plusem jest relatywnie niewielka presja. Samotne obławianie miejscówek rekompensuje mi trochę gorsze wyniki.

Wiosna, wiosna, wiosna-02

Jazie – kiedy tylko ruszają, wpadam w trans. Ostatnimi czasy kombinuję jak mogę, żeby znaleźć choćby godzinę, nawet 40 min i ruszyć nad rzekę.

Wiosna, wiosna, wiosna-03

Zaczęło się. Pierwsze sztuki łowiłem na gumki.

Pomiędzy nimi trafił się no właśnie na zdjęciach wygląda jak mały bolek, ale mając rybę w rękach mógłbym przysiąc, że to jakaś hybryda. Podobnej wielkości bolenie mają znacznie większy pysk i w ogóle, są trochę inne.

Wiosna, wiosna, wiosna-05

Później zacząłem sprawdzać moje woblerki. Wszystko szło planowo. W słoneczne popołudnia ryby świetnie reagowały na czarne, brązowe i zielone elfy+.

Wiosna, wiosna, wiosna-06

Teraz ze zniecierpliwieniem czekam na otwarcie sezonu boleniowego. Przynęty już gotowe, niespokojne, nerwowe.